niedziela, 23 grudnia 2012

Słowo do Słowa - Mt 5 - cz.2 - Sól i światło

Tekst główny Mt 5, 13-16


Mt 5, 13
Wy jesteście solą dla ziemi. Lecz jeśli sól utraci swój smak, czymże ją posolić? Na nic się już nie przyda, chyba na wyrzucenie i podeptanie przez ludzi.

Czy sól może stracić smak?
Pewnie może. Jeśli będzie leżała wystarczająco długo. Tak jak bryła soli, którą przywiozłem z Wieliczki. Taka pamiątkowa. Była słona przez długi czas, ale jaki był z niej pożytek, skoro tylko leżała?
Wartością soli jest to, że można ją dodać do potraw, żeby były smaczniejsze. Jeśli soli się nie używa to jej wartość jest tylko dekoracyjna, a i to jest raczej wątpliwe.


Mt 5, 15
Nie zapala się też światła i nie stawia pod korcem, ale na świeczniku, aby świeciło wszystkim, którzy są w domu.

Świeca schowana pod korcem też nie ma zbytniej wartości. Tylko się wypala nikomu nic nie dając. Będzie się paliła czas jakiś aż w końcu zgaśnie z braku tlenu.
Ale świecę, która zgasła można jeszcze odpalić na nowo. Trzeba ją wydobyć spod korca i odpalić od innej świecy, która nie jest ukryta.

Tak jak sól poprawia smak potraw, a światło ułatwia życie. Tak warto się dzielić wiarą. Warto się dzielić doświadczeniem Boga. Nie tylko dlatego, żeby życie drugiego człowieka nabrało smaku. Albo żeby dać mu światło na drogę przez życie. Ale także dlatego, że kiedyś może się zdarzyć tak, że płomień naszej wiary zgaśnie. Wtedy rozpalić go będzie można na dwa sposoby. Albo zrobi to sam Bóg swoją "zapalarką", którą może to zrobić zawsze ilekroć będzie tego chciał. Albo zapalić się od innych. Ale najpierw wokół trzeba mieć takich innych. A skąd ich mieć jeśli samemu się ich nie obdarowywało światłem? Więc dzielmy się tym co mamy w sobie. Dzielmy się swoim światłem, żeby inni też chcieli nim zapłonąć i w razie potrzeby mogli być dla nas źródłem ognia.


Mt 5, 14. 16
Wy jesteście światłem świata. Nie może się ukryć miasto położone na górze. Tak niech świeci wasze światło przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie.

Dzielenie się nie jest niczym strasznie trudnym. Najpierw wystarczy, że przestaniesz się chować. Nie masz być miastem schowanym pomiędzy górami w jakiejś dolinie, ale masz być miastem położonym na górze. Takie miasto widać z daleka zarówno w dzień jak i w nocy. W nocy nawet bardziej, bo pośród ciemności będzie widać światło, które będzie dla innych drogowskazem. Mniej więcej tak samo jak nie może się ukryć ktoś korzystający z telefonu w nocnym pociągu, gdy wygaszą wszystkie światła.

Uważasz, że nie masz dość światła, żeby się dzielić? Że Twój ledwie tlący się płomień nie daje już blasku? Że Twojej soli nie starczy nawet do posolenia jajecznicy z dwóch jajek?
Eliasz spotkał kobietę w Sarepcie sydońskiej, która miała oliwy i mąki na jeden posiłek dla siebie i syna. A jednak się podzieliła i Pan codziennie odnawiał tą porcję, którą miała.
Masz mało? To się podziel.
Myślisz, że nie masz wcale? To się podziel tęsknotą, albo wspomnieniem tego co kiedyś było.
Wzbudź w sobie nadzieję. Nikt Ci jej nie da, jeśli nie podejmiesz decyzji, że jej chcesz. Jeśli wbrew wszystkiemu nie uprzesz się, że Bóg wróci smak Twojemu życiu, że Twój płomień znowu będzie świecił, to skąd masz tą nadzieję mieć?
Nawet nikły płomień da się rozpalić, nawet od nikłego płomienia da się zapalić inne świece. Ognisko żarzy się długo po zgaśnięciu płomienia. I nadal można z niego wzbudzić ogień. Wystarczy odpowiednio skierować powietrze. A Duch wieje tam gdzie chce... i nie wiesz skąd przychodzi, ani dokąd podąża. I nie wiesz przez co Cię na nowo rozpali. Ale jak się schowasz pod korcem to Twój płomień zniknie doszczętnie. A Twoja sól będzie się nadawała na wyrzucenie i podeptanie przez ludzi. Bo na co komu wiara, która jest tylko dekoracją?

Uważasz, że nie masz nic czym można by się podzielić? Trochę w tym prawdy jest.
Masz emocje? To takie "nic". Przecież emocje mijają. Masz wiedzę? To takie "nic", przecież i tak Boga nie pojmiesz. Masz dar modlitwy? To takie "nic". Kiedyś słowa minął i przyjdzie pustka. Masz niezachwianą pewność? To takie "nic". Szatan pokusami zakwestionuje wszystkie Twoje przekonania. Masz wątpliwości? To takie "nic". Kto ich nie ma.

On o tym wie. Sam to stworzył w ten sposób. Więc przyjdź do niego z tym swoim „nic”. Bo On właśnie to Ci dał, żebyś tym się dzielił.

Czym jest wspólnota? To miejsce, w którym swoim „nic” możesz się dzielić z innymi. W którym oni dzielą się z Tobą swoim „nic”. To miejsce do którego przychodzisz dzielić się swoim światłem, i do którego przychodzisz zapalić się światłem, które tam jest. A jest tam takie światło jakie zapaliłeś Ty i inni przed Tobą.

Czym jest parafia? Jest wspólnotą. Jest taka jaką uczynili ją ludzie w niej żyjący. Dlaczego księża są tacy....? Wspólnoty takie....? Parafianie tacy....? (wstaw pasujące określenia) Nie pasuje Ci to? Drażni Cię, że są właśnie tacy, a nie inni? Żeby coś się zmieniło to ktoś musi przyjść ze swoim światłem i pokazać coś nowego. A może to właśnie na Ciebie ta parafia czeka? Nie licz, że nagle zrobi się coś z niczego, że Pan dokona cudu i wszystko się samo poprzemienia. A może Ty masz być tym cudem? Parafia nie jest miejscem, do którego się przychodzi tylko czerpać kiedy jest się w potrzebie. To nie jest miejsce w którym sobie korzystasz z sakramentów jak z jakichś usług. A jeśli tak postępujesz to czemu się dziwisz, że takie podejście mają także księża? Bądź inny. Miej w sobie wyobrażenia lepszej parafii, wspólnoty, Kościoła. Miej tą sól. I się nią dziel. Nie w formie narzekania. Wcielaj je w życie małymi krokami. Dodajesz szczyptę soli, mieszasz, sprawdzasz smak.
Możesz też mając sól poprzestać na narzekaniu. Ale to takie pokazywanie wszystkim, że masz sól. Taka ozdoba, która nic nie zmieni, a za jakiś czas stanie się zupełnie bezużyteczna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz