sobota, 29 września 2012

Na problemy – Maryja

Fragmenty:
Łk 1, 26-80 i Dz 2, 1-4

Dwa fragmenty, tak odległe w historii, a tak podobne. Nawiedzenie Elżbiety i zesłanie Ducha Świętego na modlących się uczniów Jezusa.

Maryja poszła do Elżbiety, bo tam nie działo się dobrze. Podeszła już w latach kobieta została potężnie dotknięta łaską Boga. Dał jej tak wielki dar, że tylko ukrywała się przed ludźmi i powtarzała „tak uczynił mi Pan” Ale jej mąż nie mógł z nią porozmawiać. Zaniemówił.
Maryja przychodzi im z pomocą. I pozostaje u nich dopóki Elżbieta nie urodzi syna, a Zachariasz zacznie mówić. Wtedy gdy wszystko kończy się dobrze (albo zaczyna), Maryja wraca do domu. Trzeci miesiąc ciąży to nie najlepszy czas na podróż po górach. Mogę się założyć, że Elżbieta próbowała ją zatrzymać, by spokojnie mogła doczekać narodzin dzieciątka. Szczególnie, że dobrze wiedziała jakie niebezpieczeństwa czekają na nią w rodzinnym miasteczku: ludzki sąd i kamienowanie.
Maryja jednak odchodzi. Wraca do domu.

W wieczerniku są zgromadzeni na modlitwie uczniowie Jezusa. Nie jest to sytuacja normalna. Siedzą wystraszeni o własne życie. Ich Pan odszedł do Nieba. Obiecał Pocieszyciela, ale nie powiedział kiedy przyjdzie. Maryja jest tam z nimi. Ona, pełna Ducha modli się razem z nimi wyczekując jego rozlania. I przychodzi Ogień. Na wszystkich. Na Maryję też. Dopiero gdy wróciła normalność. Gdy apostołowie przestali się lękać. Gdy odważnie głosili i znosili prześladowania. Gdy Kościół faktycznie już powstał. Wtedy Maryja mogła spokojnie się wycofać. Tym razem po raz ostatni wraca do domu, do domu swego Ojca.

Maryja nie pragnie oklasków. Nie liczy, że ktoś będzie ją wychwalał za jej zasługi. Pokorna Służebnica Pana – „Słudzy nieużyteczni jesteśmy, wykonaliśmy tylko to co nam polecono”.
Ale to, że nie czeka na pochwały nie znaczy, że nie powinniśmy tego robić. Wręcz przeciwnie. Powinniśmy jej dziękować i za nią dziękować Bogu. Bo wykonała kawał dobrej roboty. Taka położna przy narodzinach Jana, a potem całego Kościoła.
Dlatego też warto ją naśladować. Pokorną Służebnicę, błogosławioną, która słucha Słów Jezusa i wypełnia je. Nie zabiegała nigdy o chwałę, a dostała większą niż jakikolwiek inny człowiek na ziemi. Nawet w Koranie jest wymieniona z imienia(jako jedyna kobieta). Tak wielkim możesz być jeśli będziesz służył Bogu i zabiegał tylko o to, by dobrze wykonywać swoje posługę.

sobota, 8 września 2012

Słowo do Słowa - Mt1


Tekst główny: Mt 1
Ga3,16

Mt1, 17
Tak więc w całości od Abrahama do Dawida jest czternaście pokoleń; od Dawida do przesiedlenia babilońskiego czternaście pokoleń; od przesiedlenia babilońskiego do Chrystusa czternaście pokoleń.

Początek Ewangelii według św. Mateusza jest dość nudny. Zaczyna się rodowodem. Po koleji są wymieniane kolejne imiona. Po co? O niektórych można poczytać w innych księgach. Jedni byli pobożni i żyli w przyjaźni, byli i tacy, którzy powodowali, że cały naród odchodził od Boga i czcił bożki pogańskie. Można powiedzieć, że to źle, że tacy byli, ale gdyby ich nie było, to kto wie, czy w tym rodzie znalazł by się Józef, któremu Bóg powierzył bardzo ważne zadanie opieki nad Jezusem.
Nasza historia wygląda różnie. Raz jest lepiej, raz gorzej. Ale wszystkie te chwile nas do czegoś prowadzą. Dobrze jeśli w tej historii znajdzie się Jezus. Wtedy wszystkie nasze trudy, zmagania, upadki, niemoce, wszystko co byśmy uznali za niepotrzebne w naszym życiu może nagle okazać się kluczowe i wręcz niezbędne.

Inną rzeczą, która mi się nasuwa z tego fragmentu, to etapy. Bóg prowadzi, swój naród etapami. Abrahamowi dał obietnicę licznego potomstwa i ziemi. Tą obietnicę ponawia w kolejnych pokoleniach. W Dawidzie naród otrzymał ziemię, pokój i dobrobyt. Stało się to wyznacznikiem bożego błogosławieństwa. Później następują kolejni władcy. Naród jak jest wierny to Bóg mu błogosławi, a jak odchodzi do obcych bogów, to zaczyna mu się gorzej wieść. Nagle znajdują się jakieś wrogie ludy, które chcą napadać na Izrael. Następny etap to niewola babilońska. Tam właśnie powstało pojęcie ubogich w Panu. Dobrobyt i powodzenie przestaje być wyznacznikiem błogosławieństwa. Izraelici rozumieją, że Pan jest z nimi także w niewoli, że gdy nic nie mają, to Jahwe także im błogosławi. I na koniec przychodzi Jezus.
Ten który jest wypełnieniem obietnicy danej Abrahamowi, bo od niego bierze początek nowy naród, który otrzyma w posiadanie już nie ziemską krainę, ale Królestwo Boże.
On jest ubogim w Panu, który nie ma nic swojego i wszystko otrzymuje od Ojca. O którego Ojciec się troszczy, by wszystko miał.
Ten który otrzymuje władzę i królowanie. Ten który jest księciem pokoju.

Tak samo mnie Pan prowadzi po różnych etapach. Foruje mnie, bym mógł dojść do dojrzałej wiary. Bym mógł przyjąć Jezusa.
Daje mi obietnice, które mają mnie pociągnąć na właściwe ścieżki.
Daje mi pokój i dobrobyt, by mnie umocnić w drodze. Przekonać o swojej bliskości.
Daje mi także doświadczenia różne, bym zrozumiał, że to On jest jedynym dawcą. Żebym przyjął postawę ubogiego, który wszystko co ma otrzymuje od swojego Ojca.


Mt1, 19
Mąż Jej, Józef, który był człowiekiem sprawiedliwym i nie chciał narazić Jej na zniesławienie, zamierzał oddalić Ją potajemnie.

Dwie cechy Józefa. Sprawiedliwy i chcący dobra dla drugiego człowieka.
Geneaologia w Izraelu była bardzo ważna. Józef miał świadomość tego, że jest potomkiem Dawida. To był zaszczyt. Wiedział, że Maryja jest w ciąży. Nie wiedział z kim. Przyjęcie jej z dzieckiem oznaczało by przyznanie dziecku swojego rodowodu. Dziecku, które nie wiadomo czyje jest i kim będzie. Z drugiej strony nie przyjęcie jej spowodowałoby jej ukamienowanie. Dlatego postanowił ją oddalić.
Józef bał się zaryzykować. Bóg na wstępie darował mu taki rodowód. I jednocześnie to właśnie on miał go przekazać dalej.
Stanął przed wyborem i bał się tego czego nie znał.
Nic dziwnego, że się bał. Tak to już jest, że nieznane, niewiadome, niepewne, ryzykowne wywołuje lęk. Szczególnie, gdy podjętej decyzji nie idzie tak łatwo odkręcić. Na szczęście Bóg posłał mu anioła, który powiedział proste słowa: „nie lękaj się”. To wystarczyło, żeby Józef przestał się bać i poszedł w nieznane.
Bóg posyła swoich wysłanników i dziś. Pytanie tylko czy ich dostrzegamy, czy dopuszczamy możliwość, że tą osobą Bóg się posługuje, żeby mi coś powiedzieć? Czy słuchamy, albo czy chcemy słuchać czyichś rad?

Józef zaryzykował:
Mt1, 24
Zbudziwszy się ze snu, Józef uczynił tak, jak mu polecił anioł Pański: wziął swoją Małżonkę do siebie

Odważny człowiek.