poniedziałek, 23 października 2017

Słowo do Słowa - Mt 7 - cz.1 - Miara na oko

Tekst główny - Mt 7, 1-12



Mt 7,1-3

Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni. Bo takim sądem, jakim sądzicie, i was osądzą; i taką miarą, jaką wy mierzycie, wam odmierzą. Czemu to widzisz drzazgę w oku swego brata, a belki we własnym oku nie dostrzegasz?
 
Jeden z fragmentów chrześcijańskiej nawalanki. Jeśli ktoś chce napomnieć kogoś to w odpowiedzi słyszy "nie sądź, abyś nie był sądzony", albo "najpierw usuń belkę ze swojego oka".
Moim zdaniem natomiast kluczowy tu jest drugi werset.
Taką miarą jaką ja mierzę taką i mi odmierzą. W jaki sposób ja wydaję osąd w taki i mnie osądzą. Jeśli ja odrzucam człowieka przez takie drobiazgi jak jego wygląd, zapach, albo to jak się zachowuje to i mnie osądzą za drobiazgi. Że się garbię, jestem gruby albo że się czepiam.
Ten fragment nie mówi o tym, żeby nie upominać innych. Ale o tym, żeby zacząć od siebie. Od swojego nawrócenia.
To że dostrzegam tylko drzazgę w oku brata (a może nawet w całym bracie) nie oznacza, że w nim nic więcej nie ma. Po prostu nic więcej nie dostrzegam, bo sam mam w oku belkę.

Belka czy drzazga w oku oznacza to samo, grzech, który przeszkadza mi widzieć w pełni, poznawać w pełni, kochać w pełni. Różnią się od siebie tylko skalą.


Mt 7,7
Proście a będzie wam dane, szukajcie a znajdziecie, pukajcie a otworzą wam.

Pozornie oderwany od poprzedniego fragment. Ale jednak stanowiący odpowiedź na pytanie, które się samo nasuwa. Jak usunąć belkę ze swego oka? Tyle lat borykam się z tymi samymi grzechami. Tyle lat te same skłonności przeszkadzają mi patrzeć z miłością na ludzi w koło. Jedyne wyjście to wytrwale prosić Boga. Ciągle szukać metod przezwyciężania siebie. Uparcie podnosić się po każdym upadku. Ciągle na nowo klękać w konfesjonale.
Bóg da. Może jeszcze dziś, a może dopiero za rok lub dwa. Ale z pewnością nie zostawi nas samych.


Mt 7,12
Wszystko więc, co byście chcieli, żeby wam ludzie czynili, i wy im czyńcie. Albowiem to jest [istota] Prawa i Proroków.

Bardzo nie lubię jak mi ktoś wytyka, że coś zrobiłem nie tak jak trzeba. Albo jak mnie ktoś poucza. Oj bardzo nie lubię. Ale czy czasem mi się też nie zdarza kogoś pouczać? Kogoś karcić? Kogoś wytykać? Obgadywać za plecami?
Zmianę muszę zacząć od siebie.
Jak już z Bożą pomocą usunę belkę ze swojego oka, to wtedy dopiero zobaczę co tak naprawdę jest drzazgą w oku brata. Może on potrzebuje czegoś zupełnie innego niż mi się zdaje?