niedziela, 10 stycznia 2016

Słowo do Słowa - Mt 3

Tekst główny: Mt 3


Mt 3, 9
nie myślcie, że możecie sobie mówić: "Abrahama mamy za ojca", bo powiadam wam, że z tych kamieni może Bóg wzbudzić dzieci Abrahamowi

Święty Jan Chrzciciel mówi, że bycie dzieckiem Abrahama, nie jest jakąś wielką godnością, nie dostaje się jej za zasługi, nie oznacza, że jestem już nie wiadomo jak fajny i już mi nic więcej nie potrzeba. A wręcz przeciwnie nawet coś tak nieprzydatnego i pospolitego jak kamień, może Bóg zmienić w dzieci Abrahama. Pokazał to najlepiej gdy przez chrzest zanurzający w śmierci i zmartwychwstaniu Jezusa powołał pogan do bycia dziećmi Abrahama. Ale czy to znaczy, że jak jestem ochrzczony, jestem Katolikiem, to znaczy, że jestem już taki super? No niekoniecznie. Bo to powołanie to jest łaska, ale też zadanie. Mam wydawać owoce nawrócenia, a żeby to robić to muszę się ciągle nawracać, czyli ciągle przyjmować łaskę. Sam siebie nie uczyniłem wierzącym i sam z siebie na to nie zasłużyłem.

A skoro zostało mi to dane to jak często za wiarę dziękuję?


Mt 3, 14-15
Lecz Jan powstrzymywał Go, mówiąc: «To ja potrzebuję chrztu od Ciebie, a Ty przychodzisz do mnie?» Jezus mu odpowiedział: «Pozwól teraz, bo tak godzi się nam wypełnić wszystko, co sprawiedliwe». Wtedy Mu ustąpił.

"Panie, oszalałeś? Przecież to co chcesz zrobić jest bez sensu!"    "Ustąp teraz"
"Panie, to ja mam Tobie dać dar? Przecież ja nic nie mam. To ja potrzebuję raczej daru od Ciebie. To mi się w głowie nie mieści, że możesz czegoś chcieć, skoro wszystko jest Twoje."    " Ustąp teraz"

Jan pewnie nie rozumiał po co Jezus przyjmował chrzest. Ale ustąpił. Zaufał Jezusowi, że to jednak ma jakiś sens. Jan wypełnia to co sprawiedliwe, nawet jeśli tej sprawiedliwości do końca nie rozumie. Oddaje Jezusowi to co robi. Można by powiedzieć to czym się zajmuje. Ale jaki niby pożytek Jezus miałby mieć z chrztu? Na co mu moja codzienna praca? Czy ma komputer, który mu się psuje i będę mógł mu jakoś pomóc? Więc po co miałbym mu tą pracę ofiarować? A może jednak jest jakiś sposób, żeby to zrobić? Może jest jakiś sposób, żeby Boga wpuścić w swoją codzienność? Ale co On z tego będzie miał?


Mt 3, 16-17
A gdy Jezus został ochrzczony, natychmiast wyszedł z wody. A oto otworzyły Mu się niebiosa i ujrzał Ducha Bożego zstępującego jak gołębicę i przychodzącego na Niego. A głos z nieba mówił: «Ten jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie». 

Tylu ludzi ochrzczonych i nic. Taka codzienna praca. A po ochrzczeniu Tego jednego, który tego zresztą nie potrzebował takie cuda się dzieją. A co będzie jak ja wpuszczę go w swoją codzienność? Do swojej pracy? Jakie cuda się zadzieją? Może Jezus nic nie zyska, może ja też nie zyskam za wiele, ale pytanie co zyskają Ci wszyscy ludzie, którzy będą to widzieli?
"Ustąp teraz"
Może jednak warto posłuchać tego głosu?


Słowo do Słowa - Mt 5 - cz. 6 - Nieprzyjaciele

Tekst główny: Mt 5, 33-48
Mt 5, 33-34
Słyszeliście również, że powiedziano przodkom: Nie będziesz fałszywie przysięgał, lecz dotrzymasz Panu swej przysięgi. A ja wam powiadam: Wcale nie przysięgajcie

Jak to mamy nie przysięgać? Przez całe wieki ludzie składali Bogu przysięgi. Małżonkowie składają sobie przysięgę powołując się na Boga. Prezydent składa przysięgę, a także prezydentowi składają przysięgi (chociażby sędziowie TK).
A Jezus mówi: Wcale nie przysięgajcie. Czy zatem przysięgi są złe?
Nie wydaje mi się.

Jezus powiedział te słowa w czasie „Kazania na górze”, gdzie głosi naukę o przykazaniach danych Izraelowi przez Boga. Rozwija je. Pogłębia. Słowa o przysięganiu odnoszą się do ósmego przykazania, czyli „Nie będziesz mówił przeciw bliźniemu twemu kłamstwa jako świadek” (Wj20,16).
Jeśli zamiast powiedzieć: „zrobię to” powiem: „przysięgam na wszystko co święte, że to zrobię” to sprawiam, że moja wypowiedź staje się bardziej wiarygodna. Jest inaczej przyjmowana.
„Słuchaj, zaraz Ci sprzedam wiadomość roku, wiesz jakie świństwa wyprawia ten gość?!” Jeszcze nic nie powiedzieliśmy, ale sposobem mówienia już nastawiamy rozmówcę. Używamy naszej mowy przeciwko drugiej osobie. Zresztą wystarczy posłuchać jak wygląda debata wśród „elity” politycznej w naszym kraju. Dużo tam epitetów, złośliwości, często zwykłego chamstwa, pełno niedomówień, którymi obie strony się obrzucają starając się nastawić słuchaczy przeciwko swoim oponentom.
„Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie”(Mt5,37).
Nie starajmy się wywoływać swoją mową negatywnych emocji skierowanych przeciwko innej osobie. Powstrzymajmy się od atakowania innych nawet jeśli oni używają takiej broni przeciwko nam.

Mt 5, 38
Słyszeliście, że powiedziano: Oko za oko i ząb za ząb!

Prawo Hamurabiego było bardzo sprawiedliwe. Nie pozwalało na eskalację przemocy. Ktoś zabił Ci jakąś zwierzynę, to nie możesz zabrać mu całego stada, ale tylko jedno zwierzę.
Jeśli ktoś Cię wybił ząb, to nie możesz mu połamać rąk, nóg i wybić połowy wszystkich zębów.
Prawo bardzo sprawiedliwe. Ale brak w nim miłosierdzia.

Mt 5, 39-42
A Ja wam powiadam: Nie stawiajcie oporu złemu. Lecz jeśli cię kto uderzy w prawy policzek, nadstaw mu i drugi! Temu, kto chce prawować się z tobą i wziąć twoją szatę, odstąp i płaszcz! Zmusza cię kto, żeby iść z nim tysiąc kroków, idź dwa tysiące! Daj temu, kto cię prosi, i nie odwracaj się od tego, kto chce pożyczyć od ciebie.

Ulubiony fragment pacyfistów i tych, którzy twierdzą, że Chrześcijanie to tacy „chłopcy do bicia”.
Otóż nic podobnego.
Moją uwagę zwracają użyte w tym fragmencie czasowniki: nadstaw, odstąp, idź, daj, nie odwracaj się. Jezus nie mówi, że jak mnie pobiją, okradną, albo do czegoś zmuszą to jest super. Tylko zachęca, żeby w swojej wolności dać więcej niż jakieś zło chce mi zabrać. Mówiąc inaczej, żeby nie odpłacać złem za zło, ani żeby nie być biernym wobec zła, ale jak pisze św. Paweł: „Nie daj się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężaj!” (Rz12, 21).
Druga zwracająca moją uwagę rzecz w tym fragmencie jest taka, że to zło jest skierowane do mnie. Nie do osób obok mnie, ale konkretnie do mnie. Jeśli komuś obok dzieje się zło, to nie mogę pozostać bierny, tłumacząc sobie, że „przecież Jezus mówił, żeby nie stawiać oporu”.
Kolejną rzecz wartą zauważenia jest to, że Jezus sam dał przykład że tak można. Dał się bić, opluć, ukrzyżować, zamęczyć na śmierć. Ale wizyta Jezusa w rodzinnym Nazarecie skończyła się tak, że omal nie zrzucili go z góry, jednak nie pozwolił na to: „Porwali Go z miejsca, wyrzucili Go z miasta i wyprowadzili aż na stok góry, na której ich miasto było zbudowane, aby Go strącić. On jednak przeszedłszy pośród nich oddalił się”(Łk4, 29-30). W Jerozolimie chciano go kamienować „ale On uszedł z ich rąk” (por J10, 22-39).
Nie zawsze możemy dobrem zwyciężyć zło. Takiego zła trzeba uniknąć. Jeśli spotkamy w ciemnej uliczce podpitego gościa, który nas będzie chciał pobić to pozwalając mu na to nic nie zyskamy. On i tak nie będzie tego pamiętał, albo zachęci go to do kolejnych takich ataków. To dobro, którym mamy zwyciężać ma prowadzić do jakiegoś złamania zła w drugim człowieku, a w konsekwencji (jak Bóg da) do jego nawrócenia. Na ile to możliwe powinniśmy odpowiadając dobrem właśnie do tego dążyć.

Mt 5, 44
A Ja wam powiadam: Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują;

Czy to jest proste? Oczywiście, że nie. Czy jest możliwe? Oczywiście, że tak. Zapewne nie zawsze nam się będzie udawało. Skłonność do grzechu w nas jest i nasz egoizm będzie nam podpowiadał, żeby wziąć odwet na tych, którzy nam czynią jakąś krzywdę. Ale świat będzie nam dawał ciągle nowe okazje, żeby „zło dobrem zwyciężać”. Sam Jezus na koniec tego rozdziału zachęcając do pójścia tą drogą mówi jaki to jest poziom trudności: „Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski.” (Mt 5, 48)