Ga3,16
Mt1,
17
„Tak
więc w całości od Abrahama do Dawida jest czternaście pokoleń;
od Dawida do przesiedlenia babilońskiego czternaście pokoleń; od
przesiedlenia babilońskiego do Chrystusa czternaście pokoleń.”
Początek
Ewangelii według św. Mateusza jest dość nudny. Zaczyna się
rodowodem. Po koleji są wymieniane kolejne imiona. Po co? O
niektórych można poczytać w innych księgach. Jedni byli pobożni
i żyli w przyjaźni, byli i tacy, którzy powodowali, że cały
naród odchodził od Boga i czcił bożki pogańskie. Można
powiedzieć, że to źle, że tacy byli, ale gdyby ich nie było, to
kto wie, czy w tym rodzie znalazł by się Józef, któremu Bóg
powierzył bardzo ważne zadanie opieki nad Jezusem.
Nasza
historia wygląda różnie. Raz jest lepiej, raz gorzej. Ale
wszystkie te chwile nas do czegoś prowadzą. Dobrze jeśli w tej
historii znajdzie się Jezus. Wtedy wszystkie nasze trudy, zmagania,
upadki, niemoce, wszystko co byśmy uznali za niepotrzebne w naszym
życiu może nagle okazać się kluczowe i wręcz niezbędne.
Inną
rzeczą, która mi się nasuwa z tego fragmentu, to etapy. Bóg
prowadzi, swój naród etapami. Abrahamowi dał obietnicę licznego
potomstwa i ziemi. Tą obietnicę ponawia w kolejnych pokoleniach. W
Dawidzie naród otrzymał ziemię, pokój i dobrobyt. Stało się to
wyznacznikiem bożego błogosławieństwa. Później następują
kolejni władcy. Naród jak jest wierny to Bóg mu błogosławi, a
jak odchodzi do obcych bogów, to zaczyna mu się gorzej wieść.
Nagle znajdują się jakieś wrogie ludy, które chcą napadać na
Izrael. Następny etap to niewola babilońska. Tam właśnie powstało
pojęcie ubogich w Panu. Dobrobyt i powodzenie przestaje być
wyznacznikiem błogosławieństwa. Izraelici rozumieją, że Pan jest
z nimi także w niewoli, że gdy nic nie mają, to Jahwe także im
błogosławi. I na koniec przychodzi Jezus.
Ten
który jest wypełnieniem obietnicy danej Abrahamowi, bo od niego
bierze początek nowy naród, który otrzyma w posiadanie już nie
ziemską krainę, ale Królestwo Boże.
On
jest ubogim w Panu, który nie ma nic swojego i wszystko otrzymuje od
Ojca. O którego Ojciec się troszczy, by wszystko miał.
Ten
który otrzymuje władzę i królowanie. Ten który jest księciem
pokoju.
Tak
samo mnie Pan prowadzi po różnych etapach. Foruje mnie, bym mógł
dojść do dojrzałej wiary. Bym mógł przyjąć Jezusa.
Daje
mi obietnice, które mają mnie pociągnąć na właściwe ścieżki.
Daje
mi pokój i dobrobyt, by mnie umocnić w drodze. Przekonać o swojej
bliskości.
Daje
mi także doświadczenia różne, bym zrozumiał, że to On jest
jedynym dawcą. Żebym przyjął postawę ubogiego, który wszystko
co ma otrzymuje od swojego Ojca.
Mt1,
19
„Mąż
Jej, Józef, który był człowiekiem sprawiedliwym i nie chciał
narazić Jej na zniesławienie, zamierzał oddalić Ją potajemnie.”
Dwie
cechy Józefa. Sprawiedliwy i chcący dobra dla drugiego człowieka.
Geneaologia
w Izraelu była bardzo ważna. Józef miał świadomość tego, że
jest potomkiem Dawida. To był zaszczyt. Wiedział, że Maryja jest w
ciąży. Nie wiedział z kim. Przyjęcie jej z dzieckiem oznaczało
by przyznanie dziecku swojego rodowodu. Dziecku, które nie wiadomo
czyje jest i kim będzie. Z drugiej strony nie przyjęcie jej
spowodowałoby jej ukamienowanie. Dlatego postanowił ją oddalić.
Józef
bał się zaryzykować. Bóg na wstępie darował mu taki rodowód. I
jednocześnie to właśnie on miał go przekazać dalej.
Stanął
przed wyborem i bał się tego czego nie znał.
Nic
dziwnego, że się bał. Tak to już jest, że nieznane, niewiadome,
niepewne, ryzykowne wywołuje lęk. Szczególnie, gdy podjętej
decyzji nie idzie tak łatwo odkręcić. Na szczęście Bóg posłał
mu anioła, który powiedział proste słowa: „nie
lękaj się”.
To wystarczyło, żeby Józef przestał się bać i poszedł w
nieznane.
Bóg
posyła swoich wysłanników i dziś. Pytanie tylko czy ich
dostrzegamy, czy dopuszczamy możliwość, że tą osobą Bóg się
posługuje, żeby mi coś powiedzieć? Czy słuchamy, albo czy chcemy
słuchać czyichś rad?
Józef
zaryzykował:
Mt1,
24
„Zbudziwszy
się ze snu, Józef uczynił tak, jak mu polecił anioł Pański:
wziął swoją Małżonkę do siebie”
Odważny
człowiek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz