poniedziałek, 12 listopada 2012

Słowo do Słowa - Mt 4 - cz.1

Tekst główny Mt 4, 1-11


Mt 4,1
Wtedy Duch wyprowadził Jezusa na pustynię, aby był kuszony przez diabła.

Duch wyprowadził Jezusa aby był kuszony. Duch wyprowadza także i mnie, abym był kuszony, abym walczył, abym się zmagał, abym się ćwiczył, abym doświadczał swoich słabości i małości, abym upadał i powstawał. Pokusa to nie porażka. Upadek to nie porażka. Rezygnacja z podjęcia walki, rezygnacja z powstawania to przegrana. Duch chce, abym wzrastał, abym szedł, abym się umacniał, abym się nawracał.


Mt 4,2
A gdy przepościł czterdzieści dni i czterdzieści nocy, odczuł w końcu głód.

Co jest moim głodem? Czego pragnę? Czego pożądam? Jakie potrzeby zaspokajam w pierwszej kolejności? Szatan wtedy właśnie przychodzi ze swoimi propozycjami, kiedy czegoś mi brak, kiedy czuję w sobie jakąś pustkę. Przychodzi i przynosi gotowe rozwiązania, z receptą na sukces i szczęście, na dobre samopoczucie, na uznanie od innych. A wszystko szybko, łatwo i przyjemnie.


Mt 4, 3
Wtedy przystąpił kusiciel i rzekł do Niego: «Jeśli jesteś Synem Bożym...

Jeśli jesteś Synem Bożym to.. Jeśli jesteś katolikiem to... udowodnij to! Postępuj tak jak przystało na człowieka wierzącego! Czemu Ci tak ciężko? Bóg Cię nie wysłuchuje? Może już o Tobie nie pamięta? Udowodnij mi... udowodnij sobie...
NIE. Nic nikomu nie muszę udowadniać. Jestem dzieckiem Bożym, bo tak powiedział Ojciec. Niezależnie od uczynków. Nawet kiedy upadam, kiedy robię te wszystkie rzeczy, które nie pasują do obrazu pobożnego katolika. Jestem dzieckiem Boga.


Mt 4,3
... powiedz, żeby te kamienie stały się chlebem.

Co za problem? Czujesz głód? Nakarm się sam. Czujesz się samotny? Nie masz z kim pogadać? Potrzebujesz bliskości drugiej osoby? Żaden problem. Masz gg, facebooka, skype`a, czaty, fora, wszędzie pełno ludzi. Kogoś znajdziesz na pewno. Zaspokój swój głód. Sam. Po co Ci Bóg? Wystarczy kilka kliknięć i już jesteś...
Tam są tak samo głodni ludzie. Wirtualni znajomi bez prawdziwej relacji.
Nie zawsze, gdy sam zaspokajam swój głód dzieje się coś złego. Właściwie to na ogół nie widać nic co mogło by mi zagrażać. Ale tworzę sobie łatwe i bardzo wygodne metody zapychania głodu czymś chwilowym. Wyrabiam w sobie taki nawyk radzenia sobie, a głód pozostaje nienasycony i się powiększa. Przestaję szukać faktycznego zaspokojenia pragnień. A prawdziwie zaspokoić moje najgłębsze pragnienia może tylko druga osoba w relacji miłości. A ta druga osoba na mnie wciąż czeka. Chce mi dać prawdziwy chleb z nieba, bym nie był głodny. Chce być tak blisko, że daje mi się zjeść, żeby być we mnie. Karmi mnie swoim Ciałem, Słowem, daje mi wspólnotę w której moja miłość może wzrastać. Czego więcej mogę potrzebować? Nic. Tylko muszę to wciąż na nowo odkrywać.


Mt 4, 6
Jeśli jesteś Synem Bożym, rzuć się w dół, jest przecież napisane: ...

Wiele rzeczy jest napisane. Napisane jest, że będziemy brać jadowite węże do rąk i nic nam nie będzie. Że będziemy uzdrawiać. Że jeszcze większych cudów dokonywać będziemy. Czuję wewnątrz pragnienie by to robić. By takich rzeczy móc dokonywać. Tylko po co? Niby wzniosłe. Niby zgodne z wolą Bożą, bo tak przecież obiecał. Ale po co? Czy na pewno za tym stoi chęć służenia? Czy tylko? A może chce się pokazać? Być na świeczniku? Być uznany za wielkiego? A czy Pan nie dał mi innych narzędzi, żeby służyć? No tak... ale one są takie przyziemne. Nikt ich nawet nie dostrzega...
Ale skoro takie dał mi Pan, to może tak mam właśnie służyć? Może nie mam być nikim sławnym, popularnym, a może nawet nie lubianym? Czy potrafię to zaakceptować? I podążać tą drogą szarej służby, którą dał Pan?


Mt 4, 9
Dam Ci to wszystko, jeśli upadniesz i oddasz mi pokłon.

Możesz mieć wszystko. Wystarczy wyciągnąć rękę. Upadek ma taki słodki smak. Przecież to jest przyjemne. Na pewno chcesz chwili zadowolenia. Chcesz zrzucić z siebie ciężar codzienności. Masz już dość zmartwień. Za dużo stresu. Coś Ci się przecież od życia należy. Prawda?
Wyciągnij rękę. Wyciągnij ją w moją stronę i upadnij przedemną. Oddaj mi pokłon, a dam Ci to wszystko. Tylko uczyń mnie tym, który ma Ci to dać. Uczyń mnie swoim panem. To nie Bóg Ci to da, tylko ja.
Zejdź mi z oczu Szatanie!!
Idę przed siebie. Tam gdzie mnie prowadzi Bóg. Nie w twoją stronę. Nie mam zamiaru na ciebie patrzeć, bo wizje, które przedemną roztaczasz mogą być zbyt kuszące. Jedyne wyjście dla mnie słabego to odwrócić swój wzrok od tego wszystkiego i patrzeć na Chrystusa. Prosić Tego, który już zwyciężył o siły do zwyciężania. Szatan będzie próbował mnie zwieść. Będzie mnie prowadził do upadku, abym leżąc miał już dość drogi, którą idę. Dość ciągłych prób, które nie przynoszą widocznych rezultatów. Będzie chciał bym pozostał w tej pozycji. Będzie mi wmawiał, że wygodniej się leży, że to mniej wysiłku kosztuje, a przecież nic złego wtedy nie robię.


Panie Jezu. Daj mi wiarę, bym zawsze pamiętał o tym czego dałeś mi doświadczyć i jak mnie zachwyciłeś i prowadziłeś. Bym w chwilach zwątpienia siłą tych doświadczeń szedł nadal do Ciebie. Wspomagaj mnie gdy jestem słaby i wyciągaj do mnie swoje kochające ręce ilekroć będę potrzebował oparcia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz