Mt 4,1
Wtedy Duch wyprowadził Jezusa na
pustynię, aby był kuszony przez diabła.
Duch wyprowadził Jezusa aby był
kuszony. Duch wyprowadza także i mnie, abym był kuszony, abym
walczył, abym się zmagał, abym się ćwiczył, abym doświadczał
swoich słabości i małości, abym upadał i powstawał. Pokusa to
nie porażka. Upadek to nie porażka. Rezygnacja z podjęcia walki,
rezygnacja z powstawania to przegrana. Duch chce, abym wzrastał,
abym szedł, abym się umacniał, abym się nawracał.
Mt 4,2
A gdy przepościł czterdzieści dni i
czterdzieści nocy, odczuł w końcu głód.
Co jest moim głodem? Czego pragnę?
Czego pożądam? Jakie potrzeby zaspokajam w pierwszej kolejności?
Szatan wtedy właśnie przychodzi ze swoimi propozycjami, kiedy
czegoś mi brak, kiedy czuję w sobie jakąś pustkę. Przychodzi i
przynosi gotowe rozwiązania, z receptą na sukces i szczęście, na
dobre samopoczucie, na uznanie od innych. A wszystko szybko, łatwo i
przyjemnie.
Mt 4, 3
Wtedy przystąpił kusiciel i rzekł do
Niego: «Jeśli jesteś Synem Bożym...
Jeśli jesteś Synem Bożym to.. Jeśli
jesteś katolikiem to... udowodnij to! Postępuj tak jak przystało
na człowieka wierzącego! Czemu Ci tak ciężko? Bóg Cię nie
wysłuchuje? Może już o Tobie nie pamięta? Udowodnij mi...
udowodnij sobie...
NIE. Nic nikomu nie muszę udowadniać.
Jestem dzieckiem Bożym, bo tak powiedział Ojciec. Niezależnie od
uczynków. Nawet kiedy upadam, kiedy robię te wszystkie rzeczy,
które nie pasują do obrazu pobożnego katolika. Jestem dzieckiem
Boga.
Mt 4,3
... powiedz, żeby te kamienie stały
się chlebem.
Co za problem? Czujesz głód? Nakarm
się sam. Czujesz się samotny? Nie masz z kim pogadać? Potrzebujesz
bliskości drugiej osoby? Żaden problem. Masz gg, facebooka, skype`a,
czaty, fora, wszędzie pełno ludzi. Kogoś znajdziesz na pewno.
Zaspokój swój głód. Sam. Po co Ci Bóg? Wystarczy kilka kliknięć
i już jesteś...
Tam są tak samo głodni ludzie. Wirtualni znajomi bez prawdziwej relacji.
Tam są tak samo głodni ludzie. Wirtualni znajomi bez prawdziwej relacji.
Nie zawsze, gdy sam zaspokajam swój
głód dzieje się coś złego. Właściwie to na ogół nie widać
nic co mogło by mi zagrażać. Ale tworzę sobie łatwe i bardzo
wygodne metody zapychania głodu czymś chwilowym. Wyrabiam w sobie
taki nawyk radzenia sobie, a głód pozostaje nienasycony i się
powiększa. Przestaję szukać faktycznego zaspokojenia pragnień. A
prawdziwie zaspokoić moje najgłębsze pragnienia może tylko druga
osoba w relacji miłości. A ta druga osoba na mnie wciąż czeka.
Chce mi dać prawdziwy chleb z nieba, bym nie był głodny. Chce być
tak blisko, że daje mi się zjeść, żeby być we mnie. Karmi mnie
swoim Ciałem, Słowem, daje mi wspólnotę w której moja miłość
może wzrastać. Czego więcej mogę potrzebować? Nic. Tylko muszę
to wciąż na nowo odkrywać.
Mt 4, 6
Jeśli jesteś Synem Bożym, rzuć się
w dół, jest przecież napisane: ...
Wiele rzeczy jest napisane. Napisane
jest, że będziemy brać jadowite węże do rąk i nic nam nie
będzie. Że będziemy uzdrawiać. Że jeszcze większych cudów
dokonywać będziemy. Czuję wewnątrz pragnienie by to robić. By
takich rzeczy móc dokonywać. Tylko po co? Niby wzniosłe. Niby
zgodne z wolą Bożą, bo tak przecież obiecał. Ale po co? Czy na
pewno za tym stoi chęć służenia? Czy tylko? A może chce się
pokazać? Być na świeczniku? Być uznany za wielkiego? A czy Pan
nie dał mi innych narzędzi, żeby służyć? No tak... ale one są
takie przyziemne. Nikt ich nawet nie dostrzega...
Ale skoro takie dał mi Pan, to może
tak mam właśnie służyć? Może nie mam być nikim sławnym,
popularnym, a może nawet nie lubianym? Czy potrafię to
zaakceptować? I podążać tą drogą szarej służby, którą dał
Pan?
Mt 4, 9
Dam Ci to wszystko, jeśli upadniesz i
oddasz mi pokłon.
Możesz mieć wszystko. Wystarczy
wyciągnąć rękę. Upadek ma taki słodki smak. Przecież to jest
przyjemne. Na pewno chcesz chwili zadowolenia. Chcesz zrzucić z
siebie ciężar codzienności. Masz już dość zmartwień. Za dużo
stresu. Coś Ci się przecież od życia należy. Prawda?
Wyciągnij rękę. Wyciągnij ją w
moją stronę i upadnij przedemną. Oddaj mi pokłon, a dam Ci to
wszystko. Tylko uczyń mnie tym, który ma Ci to dać. Uczyń mnie
swoim panem. To nie Bóg Ci to da, tylko ja.
Zejdź mi z oczu Szatanie!!
Idę przed siebie. Tam gdzie mnie
prowadzi Bóg. Nie w twoją stronę. Nie mam zamiaru na ciebie
patrzeć, bo wizje, które przedemną roztaczasz mogą być zbyt
kuszące. Jedyne wyjście dla mnie słabego to odwrócić swój wzrok
od tego wszystkiego i patrzeć na Chrystusa. Prosić Tego, który już
zwyciężył o siły do zwyciężania. Szatan będzie próbował mnie
zwieść. Będzie mnie prowadził do upadku, abym leżąc miał już
dość drogi, którą idę. Dość ciągłych prób, które nie
przynoszą widocznych rezultatów. Będzie chciał bym pozostał w
tej pozycji. Będzie mi wmawiał, że wygodniej się leży, że to
mniej wysiłku kosztuje, a przecież nic złego wtedy nie robię.
Panie Jezu. Daj mi wiarę, bym zawsze
pamiętał o tym czego dałeś mi doświadczyć i jak mnie
zachwyciłeś i prowadziłeś. Bym w chwilach zwątpienia siłą tych
doświadczeń szedł nadal do Ciebie. Wspomagaj mnie gdy jestem słaby
i wyciągaj do mnie swoje kochające ręce ilekroć będę
potrzebował oparcia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz